Kobieta o wielu specjalnościach: BeautyMental Coach, kosmetolog, pedagog, ekspertka ds. wizerunku, właścicielka Fabryki Siebie i autorka nietypowej książki. Nam Małgorzata Gąska zdradziła czego pragnie… nauczyć inne Kobiety.
Estera Gabczenko: Stworzyłaś książkę inną niż wszystkie, na czym polega jest unikalność i komu jest dedykowana?
Małgorzata Gąska: Jest unikalna, ponieważ to książka, która nabiera mocy w trakcie obcowania z nią. Absorbuje więcej zmysłów niż tylko wzrok. Tutaj jeszcze konieczny jest ruch, stąd oddziaływanie jej na osobę z nią obcującą jest o wiele większe, niż tylko w trakcie samego procesu czytania.
To książka, która ma przynieść zmianę w postaci poczucia piękna własnej osoby, wzrostu wartości własnej, zachwytu nad swoim ciałem i radośniejszego korzystania z niego.
Łączy w sobie kilka procesów jednocześnie… z całego potencjału mojego doświadczenia i wiedzy z wielu dziedzin na temat umysłu i ciała ludzkiego zebrałam samą esencję, którą przełożyłam na prostą praktykę. Tak prostą, że może się wydawać aż nieprawdopodobna. Okazuje się, że zmiana jest bardzo prosta, gdy wiemy jak działa umysł. Potrzebujemy tylko konsekwencji i zaangażowania. Możemy przeprogramować umysł z negatywnego postrzegania na pozytywny i to naprawdę w 30 dni, tyle bowiem czasu określili naukowcy na stworzenie nowego nawyku, a my z książką właśnie nawyk ćwiczymy. Nawyk doceniania i kochania własnego ciała.
Kiedy pojawił się pomysł, by stworzyć taką książkę od razu wiedziałam, ze będzie dla kobiet. Dopiero w późniejszym czasie pojawił się pomysł, by zrobić taką samą wersję również dla Mężczyzn i stąd od razu okładka została zaprojektowana na dwie książki, które tworzą całość.
To faktycznie interesujące. Na stronie internetowej książki “Pokochaj swoje ciało w 30 dni. Dziennik wdzięczności” są pokazane już 2 okładki, z męską w zapowiedzi. Obie tworzą serce, czyli motyw przewodni książki, lecz w nim ukryłaś starochiński symbol oznaczający wieczny dualizm rzeczywistości czyli yin i yang. Co to znaczy i kiedy możemy się jej spodziewać?
Tak on pojawił się tam z premedytacją (śmiech). Moja obecna filozofia życia jest ściśle związana z poczuciem tego, że jesteśmy całością jako osoby i jako świat. Yin i yang pochodzi z antycznej filozofii chińskiej oraz metafizyki, od dziecka mnie fascynował. Filozofia ta mówi o tym, że w każdym z nas oraz w świecie wokół nas, drzemią dwie przeciwne, lecz doskonale uzupełniające się siły. Takimi siłami jest Kobieta i Mężczyzna, dwa aspekty zupełnie inne, lecz razem tworzące element doskonały. Dokładniej chodzi o energię. Każdy z nas ma te dwie energie w sobie i zachowuje się zgodnie z tym, w jakiej one są konfiguracji. Większość z nas ma te aspekty w nierównowadze, a spełnienie w życiu pojawia się tam gdzie równowaga jest. Dobrze się do niej chociażby zbliżyć. Idea jest taka, że korzystnie jest, gdy energia płynąca w ciele kobiecym wzmacnia aspekt kobiecy, a męska męski. Wtedy my jako osoby czujemy się całością, natomiast ta niewielka nierównowaga powoduje, że możemy się uzupełnić z partnerem w związku. W taki właśnie sposób dobieramy się w pary, ale obawiam się, że to temat zbyt obszerny na ten wywiad, nadaje się raczej na osobna książkę 😉 Na okładce jest tylko symbol, lecz ma on odzwierciedlenie w procesie, który przechodzimy. Pracując z książką łączymy się z własnym wnętrzem, Duszą, która przejawia się poprzez fizyczne ciało.
Robiąc proces podróżujemy przez wszystkie części ciała poruszając tę pierwotną energię i budząc ją do życia. Dokonujemy tego energią wdzięczności, ponieważ z takiej energii się składamy… z wdzięczności i miłości. Dyskomfort odczuwamy wtedy, gdy od tej wibracji się oddalamy i wchodzimy w inne.
Myślę, że pojawi się bliżej końca roku, ponieważ teraz pracuję nad inną książką, tym razem do czytania. To będzie uzupełnienie do części kobiecej, ale nic więcej Ci na ten moment nie powiem (śmiech)
Dobrze, choć jestem bardzo ciekawa…
Ying – yang, energia, wdzięczność… to wszystko brzmi dość mistycznie i bardzo duchowo, a gdzie tutaj jest miejsce na umysł i jego programowanie, o którym tyle wspominasz.
Traktuje człowieka jako całość, czyli Duszę osadzoną w ciele, którym może zarządzać poprzez umysł. Umysł to narzędzie, kiedy wiemy jak działa, możemy zdecydowanie łatwiej i przyjemniej podróżować przez życie. To bezcenna wiedza, dziś w dobie internetu dostępna dla każdego, jednak trzeba po nią samodzielnie sięgnąć. I nie wystarczy tylko przeczytać jedną książkę. W tych tematach obracam się od piętnastu lat, z czego ostatnie siedem bardzo intensywnie, ale to moja droga, przeznaczenie. Ja od dziecka chciałam zrozumieć jak działa świat, jak działamy my. Dziś już dość otwarcie mówi się o tym, że sami zarządzamy swoim życiem i rzeczywistością, wiemy, że jesteśmy ogromnym generatorem energii i wytwarzamy wokół siebie pole o określonej częstotliwości. Wiemy, że myśli mają swoją częstotliwość. Wiemy już jak się tworzą połączenia neuronalne w mózgu i że to one są odpowiedzialne za nasze nawyki. Cała ta wiedza sprowadza się w praktycznym zastosowaniu do nawyku. Oddzielając aspekt duchowy, umysł biologicznie działa jak automat, większość życia spędzamy w nawykowych czynnościach i odtwarzając wzorce, które w tym mózgu nam się zapisały.
Zostaliśmy uwarunkowani, niestety warunkowanie nasze od pokoleń odbywa się poprzez negatyw, co odbija się niekorzystnie na naszej samoocenie.
Tylko dlaczego akurat poruszyłaś temat ciała?
Ciało jest kluczowe, to poprzez nie możemy odczuwać myśli. Oczywiście myśli to tylko informacje zczytywane przez mózg z otoczenia, a my sami nadajemy im znaczenie. Ciało jest niejako pojemnikiem do tych wszystkich wrażeń. Emocje czyli podejście do myśli przechowujemy w ciele. Korzystając z logiki jeżeli sporo mamy przeżyć negatywnych i do tego nie mogliśmy wyrazić ich na zewnątrz , to umysł nie widząc energii ( dla niego to abstrakcja) powiązał je z określonymi częściami ciała. I często to ciało staje się jak więzienie. Nie pozwala cieszyć się życiem, dopóki nie zintegrujemy się z nim. Emocje, często z wczesnego dzieciństwa albo okresu prenatalnego umysł wiąże z fizjonomią, a my czujemy te negatywy i myślimy, że coś jest z naszym ciałem nie tak.
To jest właśnie poczucie nieatrakcyjności?
Dokładnie tak, często nie ma ono nic wspólnego z faktycznym wyglądem ciała, które przez innych może być odbierane jako bardzo atrakcyjne. Większość ludzi żyje niejako poza ciałem, przypominają sobie o nim, gdy coś się dzieje, najczęściej niedobrego. A ciało to nasz przyjaciel, wysyła nam informacje co dzieje się w środku. Celem mojej książki jest nawiązanie z nim dobrej komunikacji, a możliwe jest to tylko przy udziale umysłu i najłatwiej metodami wskazanymi w książce.
Według mnie, a mam prawie dziesięcioletnie doświadczenie jako instruktor szkolący przyszłych specjalistów od urody, zdecydowanie korzystniej i bardziej satysfakcjonująco jest dobrze czuć się we własnym ciele, a dopiero potem coś z nim robić. Upiększać, modelować i korzystać z jego możliwości. Oczywiście są sytuacje, kiedy to zabieg zrobiony najpierw na ciele poprawia samopoczucie, jednak z mojego doświadczenia wiem, że panie korzystają z oferty rynku beauty, lecz dalej nie czują się szczęśliwe.
A ja pragnę odmienić ten stan i to globalnie.
Czuć się pięknie w środku i świadomie to zaprezentować zewnętrznie, to cel moich działań. Tego pragnę nauczyć Kobiety.
Od momentu, kiedy opowiedziałaś mi o swojej książce, byłam przekonana, że skradnie ONA serca wielu czytelniczek. W komentarzach na FB często można przeczytać dużo dobrych i ciepłych słów, że ta książka daje im siłę i inspirację. Skąd Ty czerpiesz swoją siłę?
Tak, dostaję sporo wiadomości z bardzo ciepłymi komentarzami od Kobiet. To mi daje siłę i motywuje, by robić więcej. Jednak prawdziwą siłę czerpie z siebie (śmiech) mówię to serio, serio. Im więcej uwagi dasz sobie i swojemu ciału w pozytywnym znaczeniu, tym masz więcej witalności. Umysł wpływa na ciało, to już udowodniono, a zupełnie inną sprawą jest to, że jest to moja pasja i przeznaczenie. Ja w tych tematach mogę poruszać się całymi dniami, zawsze mam głód na więcej 😉 pasja daje siłę, zwłaszcza do przetrwania kryzysów wszelakich, szczególnie na drodze przedsiębiorcy, gdzie wyzwania są każdego dnia. Codzienna koncentracja na swoim ciele, połączona z głębokim oddychaniem czynią cuda. Mam też swoich Nauczycieli i swoje źródła mocy, książki i filmy. Po nie sięgam, gdy czasami tracę grunt pod nogami. Musze radzić sobie z rzeczywistością tak jak każdy, jednak arsenał narzędzi, które posiadam pozwala mi ekspresowo rozwiązywać problemy codzienności. Zresztą ja zupełnie inaczej postrzegam otaczający mnie świat, żyje duchowo, ale tez jako zodiakalny byk mocno stoję na ziemi. Duchowość, bycie świadomym właśnie do tego służy, do lepszego funkcjonowania w otaczającej rzeczywistości.
Czytając notkę o autorce umieszczoną na okładce książki możemy się z niej między innymi dowiedzieć, że jesteś Beauty Mental Coach’em, kosmetologiem, pedagogiem, ekspertka ds. wizerunku, właścicielką Fabryki Siebie – to sporo jak na jedną delikatną (na pierwszy rzut oka) i wrażliwą kobietę. Dużo pracujesz?
Cały czas (śmiech). Tak sobie organizowałam życie, że przez ostatnie 15 lat ciągle pracowałam z pasji, najpierw to była kosmetologia, później wizerunek, hobbistycznie zgłębiałam zagadnienia marketingu, a równolegle rozwój osobisty w bardzo szerokim zakresie. Ja od dziecka kochałam się uczyć i gromadzić wiedzę. W tym pozornym chaosie, któregoś dnia odkryłam, że potrafię „łączyć kropki”, mój umysł potrafi doskonale syntetyzować wiedzę z różnych dziedzin, znaleźć takie połączenia pomiędzy różnymi tematami, że co rusz doznaję olśnienia i mam apetyt na więcej. Robię to jednak bardzo intuicyjnie i nie ukrywam, dość kreatywnie. Niektórzy nie nadążają ( śmiech). Z natury jestem odkrywcą, całe moje obecne życie podporządkowałam mojej pasji, co niezbyt podoba się córce. Dużo pracuję przed komputerem i lubię relacje z ludźmi w związku z tym, muszę bardzo pilnować równowagi, a niestety nie zawsze mi wychodzi. Problemem jest to, że ja nie wiem, że pracuję. Najczęściej to wie moje ciało, które daje mi znać, że czas na przerwę.
Jaki jest zatem Twój ulubiony sposób spędzania wolnego czasu?
Hmmm… to się zmienia. Potrzebuję natury i ruchu na świeżym powietrzu, więc szybki marsz bulwarem w Gdyni… to zawsze uwielbiam i mnie to regeneruje. Czuję się częścią Matki Natury. Lubię spotkania z przyjaciółmi i lubię dla nich gotować, lubię dobre filmy, choć obecnie mam dość wąski zakres upodobań. Internet to dla mnie drugi świat i niestety media społecznościowe. Z braku czasu moment samotności to mój ulubiony sposób spędzania czasu. Ja się nigdy nie nudzę swoim towarzystwem. Czasami lubię gdy dużo się dzieje, a czasami uwielbiam zaszyć się w domu.
A jak dbasz o swoje ciało? Odwiedzasz regularnie salony kosmetyczne czy gabinety medycyny estetycznej? Czy bycie kosmetologiem pomaga odnaleźć się w bogatej ofercie takich miejsc? Z jakich zabiegów najczęściej korzystasz?
Bycie kosmetologiem, a zwłaszcza 9 lat pracy na uczelni jako instruktor zawodu trochę osłabiło mój zapał do zabiegów, takie spowszednienie nastąpiło, jednak nawyk dbania o siebie pozostał. Paznokcie, makijaż, peeling z jakąś maską to taki chleb powszedni. Lubię czuć się zadbana. Szczerze to tak naprawdę dopiero teraz, gdy odzyskałam pełny kontakt ze swoim ciałem i nie pracuje już w kosmetyce to zaczynam czerpać ogromną przyjemność z wszelkiego rodzaju zabiegów. Ulubiony to zdecydowanie masaż ciała wykonywany balijskimi rękoma oraz zabiegi na twarzy wykonywane przez moją przyjaciółkę Anetę Hregorowicz . Korzystam z mezoterapii, a i z igłą też miałam bliskie kontakty (śmiech). Uwielbiam współczesne możliwości medycyny estetycznej i chirurgii plastycznej, ale mam do tego bardzo zdrowe podejście i też niewielkie potrzeby. Dbam o ciało ćwicząc i jedząc naturalne jedzenie, znikome ilości mięsa i ryb, za to owoce i warzywa w dużych ilościach. Szczególnie kocham koktajle owocowo-warzywne i wodę. Swoje grzeszki też popełniam, kocham słodycze, to moja słabość 🙂 Zdecydowanie za mało śpię, a uważam sen za najskuteczniejszy kosmetyk, no ale wiesz… pasja 🙂