Potęga intencji jest przeogromna, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo istotne jest zrozumienie, czy za wyrażoną intencją stoi miłość, czy lęk?
Od tego, które z powyższych jest uczuciowym bodźcem, zależeć będzie, czy nasz „dobry uczynek” przyniesie spodziewany rezultat.
Nauczono Nas ( program mentalny), by pomagać, dawać, poświęcać Siebie ( czas swój i Rodziny, uwagę, pieniądze), ale nie nauczono zwracać uwagę na to, czy ten ruch płynie z poczucia radości, miłości i empatii ( dobro), czy z przymusu, litości, zobowiązania, poczucia winy (zło) …czyli uwikłania emocjonalnego.
Mówi się, że „dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane”, z czym aktualnie bardzo rezonuję, podobnie jak ze słowami Leonarda da Vinci:
Istnieje zło, które mi nie szkodzi, jak i dobro, które mi nie służy.
Sprawa nie jest wcale oczywista, warto więc zamiast reagować automatycznie, zadać sobie najpierw pytanie: „Z jakiego powodu to robię?” Pierwsza myśl i uczucie zawsze są właściwe.
Bardzo często nieuświadomionym motywem pomocy jest „chęć bycia dobrym”, „ chęć uznania”, „ chęć zasłużenia na coś”, „ lęk przed oceną”, „syndrom ratownika” itp.
Warto sobie pomagać, robić przysługi, ale najlepiej w ramach wymiany i tam, gdzie czujemy intuicyjnie, że cała nasza Istota chce to zrobić, nie oczekując nic w zamian.
Ja pomagam zawsze, kiedy tylko okazja temu sprzyja i czuję wewnętrznie “zielone światło”.
Zostawiam Wam do przemyślenia niesamowity tekst krążący po sieci autorstwa Piotra Bormora w przekładzie Ingi Zawadzkiej.
– Czy ja umarłem? – zapytał człowiek.
– Tak – skinął głową Kronikarz, nie odrywając oczu od wielkiej księgi. – Umarłeś. Niewątpliwie.
Człowiek niepewnie przesunął się nieco do przodu.
– I co teraz?
Kronikarz spojrzał na człowieka i ponownie zajął się studiowaniem księgi.
– Teraz musisz iść tam – powiedział, wskazując palcem niepozorne drzwi. – Albo tam – palec Kronikarza zwrócił się w stronę innych, identycznych, drzwi.
– A co tam jest? – zainteresował się człowiek.
– Piekło – odpowiedział Kronikarz. – Albo raj. Zależnie od okoliczności.
Człowiek stał i patrzył raz na jedne drzwi, raz na drugie, nie mogąc się zdecydować.
– A ja dokąd mam iść?
– To ty sam nie wiesz? – Kronikarz uniósł brew.
– No… – zawahał się człowiek. – Nie wiem. Chyba tam, gdzie mnie skierujecie, zgodnie z moimi czynami…
– Uhm. – Kronikarz włożył do księgi zakładkę i po raz pierwszy dokładnie przyjrzał się człowiekowi. – Czynami, powiadasz…
– No bo jak inaczej?
– Dobrze – Kronikarz otworzył księgę na pierwszych stronach i zaczął czytać nagłos. – Tu jest napisane, że w wieku dwunastu lat przeprowadziłeś staruszkę przez jezdnię. To prawda?
– Prawda – potaknął człowiek.
– To dobry uczynek czy zły?
– Dobry!
– Zaraz sprawdzimy…- Kronikarz przerzucił stronę. – Pięć minut później ta staruszka wpadła pod tramwaj na następnej ulicy. Gdybyś jej nie pomógł, to minęłaby się z tramwajem i żyła by jeszcze jakieś 10 lat. Więc?
Człowiek słuchał z przerażeniem.
– Albo tutaj – Kronikarz otworzył księgę na kolejnej stronie. – W wieku dwudziestu trzech lat wraz z kolegami pobiliście kilku chłopaków.
– To oni zaczęli!
– Ja mam tu napisane co innego, – zaprotestował Kronikarz. – Tak czy inaczej, złamałeś siedemnastolatkowi dwa palce i nos. Za nic. To dobrze czy źle?
Człowiek milczał.
– W wyniku czego chłopak nie mógł już grać na skrzypcach, a zapowiadał się całkiem dobrze. Zniszczyłeś mu karierę.
– Niechcący… – wyszeptał człowiek.
– No jasne – przytaknął Kronikarz. – Szczerze mówiąc, chłopak nienawidził tej gry na skrzypcach od dziecka. Po waszej bójce zajął się sztukami walki, żeby umieć się bronić, a po latach został mistrzem świata. Kontynuujemy?
Człowiek skinął głową.
– Uwiodłeś dziewczynę. Zaszła z tobą w ciążę, a ty uciekłeś. To było dobre czy złe?
– Ale…
– Urodził się chłopczyk. Został chirurgiem i uratował życie setek ludzi. Dobrze czy źle?
– Chyba dobrze…
– Wśród uratowanych osób był zabójca-psychopata. Dobrze czy źle?
– Przecież…
– Ten zabójca wkrótce udusi kobietę, która mogła zostać matką wielkiego naukowca. Dobrze? Źle?
– Ja…
– Naukowiec, gdyby się urodził, skonstruowałby bombę, mogącą unicestwić połowę kontynentu. Źle? Czy dobrze?
– Ale ja przecież nie mogłem tego wiedzieć! – krzyknął człowiek.
– No jasne, – przytaknął Kronikarz. – Albo tutaj, strona 272… nadepnąłeś na motylka!
– I co z tego?
Kronikarz w milczeniu przewrócił kilka kartek i pokazał człowiekowi zapisaną stronę. Człowiek przeczytał i włosy stanęły mu dęba na głowie.
– Co za koszmar… – wyszeptał.
– A gdybyś nie rozdeptał motylka, to byłoby tak… – Kronikarz wskazał kolejną stronę.
Człowiek spojrzał i zamarł.
– Wygląda na to, że uratowałem świat?
– Tak. Cztery razy – powiedział Kronikarz. – Kiedy nadepnąłeś na motyla, kiedy popchnąłeś staruszka, kiedy zdradziłeś przyjaciela i kiedy ukradłeś babci portmonetkę. Za każdym razem zapobiegłeś katastrofie, ocaliłeś miliony ludzi.
– A… – człowiek zaczął się jąkać. – A do tej katastrofy to ja też się przyłożyłem…?
– Tak, ty, bez wątpienia. Dwa razy. Kiedy nakarmiłeś głodnego kociaka i kiedy uratowałeś tonącą kobietę.
Pod człowiekiem ugięły się nogi.
– Nic nie rozumiem, – powiedział kompletnie zbity z tropu. – Wszystko, co zrobiłem w życiu… wszystko, z czego byłem dumny i czego się wstydziłem… wszystko odwrotnie, do góry nogami, na lewą stronę… nic nie jest tym, czym się wydaje…
– Dlatego właśnie nie możemy w żaden sposób sądzić Cię według czynów – powiedział Kronikarz. – Tylko według intencji… ale w tym zakresie sam sobie jesteś sędzią.
Kronikarz zamknął księgę i odstawił ją na regał, między inne księgi.
– Więc jak się zdecydujesz, dokąd iść, to wejdziesz w te drzwi, które wybierzesz. A ja muszę już iść, mam masę pracy.
Człowiek podniósł głowę i spojrzał na Kronikarza.
– Ale ja nie wiem, które drzwi są do piekła, a które do raju.
– A to już zależy od tego, co wybierzesz – odpowiedział Kronikarz.
Warto zabiegać o dobro intencji.
Wszystko co robisz, ma znaczenie! Twoja intencja się liczy!
Przypomniał mi się fragment wykładu ważnego dla mnie Nauczyciela Davida R. Hawkinsa.
Posłuchaj, jeśli masz ochotę…